22 kwiecień 2020

Boże Ciało - recenzja

zdjęcie: Boże Ciało - recenzja / fot. nadesłane
fot. nadesłane
Materiały promocyjne Bożego Ciała, a zatem hitowego, Polskiego filmu ostatnich kilku miesięcy, sugerują energiczną wypowiedź. W gruncie rzeczy boć trzeciej, pełnometrażowej, fabularnej wypowiedź Jana Komasy brakuje jakości scenariusza oraz reżyserii, nie spełnia ona owej „obietnicy”. Liczne branżowe nagrody przyznane filmowi, i głosy apologii widzów, są wyraźnie przesadzone; choć nie pozbawiony plusów, obraz twórcy Sali samobójców częściej irytuje i nudzi, niż ekscytuje.
REKLAMA
Tekst zdradza treść filmu.

Otwierająca Boże Ciało scena, w której grupka delikwentów z zakładu poprawczego stosuje akt przemocy wobec jednego ze swoich towarzyszy niedoli, ukazuje Daniela (Bartosz Bielenia) - protagonistę filmu - jako nie zresocjalizowanego; chłopak bierze czynny udział w owym odwecie. Gdyż już następny fragment obrazu kreśli jego personę w odmiennym świetle - bez skrępowania pomaga on księdzu podczas jego spotkania z młodymi przestępcami -  któraś z zaprezentowanych postaw, w głowie widza, mieni się bardziej niewymuszona od następnej; i powstaje pytanie: czy Dominik, à la „Alex” DeLarge w Mechaniczne pomarańczy, chytrze wykorzystuje znajomość z duchownym z oportunistycznych powodów? (co sugeruje później jednej z jego znajomych); czy - jako zagubiona dusza -  pomaga w dokonaniu niemoralnego czynu wbrew sobie i religii katolickiej, i przymuszony zastaną w poprawczaku sytuacją? Odpowiedź staje się jasna już za chwilę, gdy oglądamy Daniela, samotnie modlącego się w swoim pokoju - jego próba połączenia z Bogiem, jest autentyczną. Wbrew wszak temu, i pomimo aktorskiego popisu Bartosza Bieleni, postać głównego bohatera jest nieznośnie niespójna, co rzutuje negatywnie na odbiór całej wypowiedzi...

Początkowe minuty Bożego ciała, gdy Daniel - opuściwszy przedtem zakład poprawczy - ląduje w miasteczku na podkarpaciu, aby podjąć pracę w tartaku, są najbardziej frapujące. To wówczas bowiem, w skutek szczęśliwego dla siebie trafu, zostaje on wzięty za księdza i zaczyna organizować życie duchowe jego mieszkańców. Oglądanie niekonwencjonalnego zachowania bohatera podczas prowadzenia mszy - charakteryzującego się emocjonalnymi wywodami, miast typowymi ceremoniałami - jest dosyć angażujące. (Sam moment wkraczania Daniela w zakazany świat - ksiądz z poprawczaka bezwzględnie informuje go wcześniej, iż jako osoba z wyrokiem nie może wstąpić do seminarium duchownego; co jest zresztą niezgodne z panującymi w rzeczywistości przepisami - również należy do highlightów dictum.) Niestety, ów wynikły z osobliwych poczynań bohatera rezon, nie starcza na długo. Jak wspomniałem wcześniej, jedna z fundamentalnych tego przyczyn tkwi w nim samym. Przede wszystkim, albowiem  nigdy nie dowiadujemy się, co konkretnie ze strony religii chrześcijańskiej skłoniło Daniela, do skierowania się w jej stronę: czy jest to jakaś konkretna myśl z Biblii? czy ogólny vibe świętego pisma? czy po prostu inspiracja osobą kapłana z domu poprawczego? a może wszystkie te aspekty po trosze? Jako, że jego ekstrawaganckie prowadzenie liturgii, sugeruje niechęć do tradycji oraz predylekcję do rewizjonizmu - à la protestantyzm, brak ukazania bardziej szczegółowo relacji, Daniel-chrześcijaństwo, jest defektem filmu. Ów defekt uwydatnia się na przykład za każdym razem, gdy ksiadz-blagier przemawia do ludzi. Jego precyzyjne i elokwentne wystąpienia ni jak mają się do jego codziennego, prostego stylu mówienia; jego pasji i zachowań (Czyżby w czasie publicznych przemówień spadał na bohatera dar Boży? Żadna scena filmu nie implikuje, iż jest tak w istocie.)  Swoją siłę i chęć do wcielania się w duchownego, bohater zdaje się czerpać, przede wszystkim,  z radości wynikłej z pomagania ludziom. Aczkolwiek wnioski idące z niektórych fragmentów obrazu mogą być inne - działania Daniela wydają się w nich umotywowane butą oraz ciągątą do posłuchu - mglistość persony dwudziestolatka zwiększa się. (Chociaż Daniel hołubi Jezusa i uznaje go za personifikację doskonałości - brakuje mu podstawowej wiedzy o obrzędowości chrześcijańskiej; nie zna dla przykłady formułki spowiedzi, co podrzuca myśl, że owa religia nie jest dla niego w istocie, aż tak kardynalna, i że traktuje ją jako wytrych dla własnego wyrazu, a czasem zabawę.) Ambiwalentność protagonisty Bożego Ciała - zwłaszcza w związku z jego młodym wiekiem - nie musiała być felerem wypowiedzi; przeciwnie, mogłaby być jego dużym atutem; w konsekwencji, iż postać Daniela jest miernie napisana, jest atoli... tym pierwszym. (Spora część zaznaczonych przez mnie „sugestii filmu”, pojawia się w nim, prawdopodobnie, tylko „mimochodem”, a nie w wyniku  zamierzonych  intencji twórców.)

Kilka scen filmu Jana Komasy ogląda się, jakby zostały napisane dla osiągnięcia konkretnego efektu, a nie w zgodzie z postaciami, które w nich partycypują, czy logiką. Cała niemal społeczność miasteczka, w jakim rozgrywa się akcja obrazu, jest tego przykładem. Fakt, iż żaden jej członek nie jest rozsierdzony, ekscentrycznym postępowaniem nowego księdza, oraz nikt nie podejrzewa, że jest on oszustem, zmniejsza realizm całej wypowiedzi. (Bardziej „barokowa” reżyseria byłaby w tej sytuacji zbawienna.) I choć scenarzysta filmu, Mateusz Pacewicz, inteligentnie rzuca Daniela na podatny grunt - kilka rodzin społeczności nosi na swych barkach tragedię sprzed roku; towarzysząca dictum intryga z niej wynikła, nie jest najwyższych lotów; nade wszystko brak jej momentu i, jak samemu Danielowi, głębi. Spośród wszystkich drugoplanowych postaci, najwiarygodniej wypada lokalna kościelna - Lidia (świetna Aleksandra Konieczna); kilka jej spojrzeń i dialogów jest doprawdy dużej klasy, i doborowo sprawdza się w roli humorystycznych wstawek. Te krótkie momenty, nie tuszują  jednakoż ogólnego braku energii całej wypowiedzi.

Jak na film tak mocno zakorzeniony w tematyce religijnej, jak Boże Ciało, zaskakująco mało mówi on o niej samej i jej wiernych. Rozwinięcie wątku relacji Daniela i jego miasteczkowych admiratorów mogło posłużyć za punkt wyjściowy dla rozwinięcia owego zagadnienia. Albowiem wypowiedź gibie się jednakoż po powierzchni wielu tematów - o żadnym nie mówi nic ożywczego. Między innymi przez ów fakt, obraz twórcy Miasta 44 jest przeciętny, a generalny pean krytyków i widzów, na dobitkę, czyni go lekko drażniącym.
PRZECZYTAJ JESZCZE
pogoda Starogard Gdański
7.9°C
wschód słońca: 05:24
zachód słońca: 18:16
REKLAMA

Kalendarz Wydarzeń / Koncertów / Imprez w Starogardzie

kiedy
2024-04-05 19:00
miejsce
Kino Sokół, Starogard Gdański, al....
wstęp biletowany
kiedy
2024-04-07 15:30
miejsce
Kino Sokół, Starogard Gdański, al....
wstęp biletowany
kiedy
2024-04-07 18:30
miejsce
Kino Sokół, Starogard Gdański, al....
wstęp biletowany
kiedy
2024-04-11 18:00
miejsce
Kino Sokół, Starogard Gdański, al....
wstęp biletowany